niedziela, 21 lipca 2013

"Ohana znaczy rodzina..."

"Ohana znaczy rodzina, a w rodzinie nikogo się nie odtrąca, ani nie porzuca."

Rodzina powinna także wspierać i pomagać. Niestety członkowie mojej rodziny (bliższej i dalszej) to mistrzowie w dobijaniu i dołowaniu. Cokolwiek nie zrobię, zawsze będzie źle. Może dlatego ostatnio coraz rzadziej odwiedzam rodziców, nie potrafię znieść atmosfery rodzinnego domu. Tam już nie ma miłości, jest odwieczna zimna wojna i rozkazy zamiast ciepłych słów. A nawet jak już wysilą się na dobre słowo to i tak brzmi ono zbyt fałszywie, bym mogła w nie uwierzyć. Wolę już siedzieć sama na mieszkaniu i o tym nie myśleć. A rodzinę mam względnie dużą. Dwóch starszych braci (z czego jeden przyrodni), starsza siostra i młodsza siostra. Jako że trafiło mi się być średnim dzieckiem, to nigdy nie zwracano na mnie dużej uwagi. Dopóki nie zrobiłam czegoś źle. Każdy mój błąd był i nadal jest zawsze wytykany i wyszydzany. A jak coś mi się uda, to nigdy nie otrzymam pochwały, tylko stwierdzenie, że przecież mogłam zrobić to jeszcze lepiej. Pewnie dlatego dzisiaj mam taki brak wiary w siebie i swoje możliwości oraz zerowe poczucie własnej wartości. Jeżeli mam być szczera, to powiem, że bliższą namiastką rodziny są moi przyjaciele. Przynajmniej oni mnie nie odtrącają i wspierają zamiast pogrążać. 
A co tak w ogóle mnie zmotywowało do napisania tego posta? Otóż moja kuzynka, która obecnie ze mną mieszka i mam z nią lepszy kontakt niż z własnymi siostrami, wyjeżdża jako au pair do Anglii. Nikomu o tym nie mówiła, bo wie jaką mamy rodzinę i co oni by powiedzieli. Ale kiedyś musiała im powiedzieć, zrobiła to wczoraj. I spotkała się z kompletnym brakiem zrozumienia. Nagle wszyscy zaczęli wymyślać milion powodów dlaczego to jest zły pomysł, marnowanie pieniędzy, że rodzina, do której jedzie może jej coś złego zrobić (bo są Hindusami). I na nic się zdało tłumaczenie, że to wcale tak nie wygląda, że to nie jest wyjazd do agencji towarzyskiej czy czegokolwiek innego. Po prostu nasza familia ma tak zakute łby, że nie chcą przyjąć do wiadomości żadnej innej racji, która nie jest ich racją. Jak już wspominałam mistrzowie w dołowaniu człowieka i sprawianiu, że czuje się gorzej niż gówno. To by było na tyle w kwestii miłej, kochającej i wspierającej rodziny. Już się boję mojej konfrontacji z nimi. Bo kiedyś muszę im powiedzieć, że planuję rzucić te studia, które tylko wpędzają mnie do grobu, że chcę poprawić maturę i zacząć nowe studia w Warszawie. Te studia, które miałam zacząć od razu po liceum, ale sporo życiowych zawirowań i brak odwagi sprawiły, że mam teraz 3 lata wycięte z życiorysu. Nie mam pojęcia jak to przyjmą. Ale obiecałam sobie, że nie będę się tym martwić. Już wystarczająco dużo czasu zmarnowałam. 

6 komentarzy:

  1. Rodziny ssą, zwłaszcza branżowe. Ale jak to nie chcesz być lekarzem/prawnikiem/insert-shit? Nie, nie istnieje żaden inny zawód. Masz zamiar zamiatać ulice?
    A jakie są przekonujące. Is2g, jedna jedyna kuzynka ze Słowacji nie poszła na Prawo, bo z premedytacją oblała u siebie egzaminy wstępne i złożyła papiery w Polsce. W gromadzie to ta perswazyjność sięga już zenitu; pozjeżdżaja się i wspólnie zaczynają radzić nad twoją przyszłością bliższą i dalszą, ze studiami podyplomowymi "zagranico" włącznie. Long story short, za radą rodziny prorokującej mi bezrobocie i śmierć głodową, złożyłam na Prawo w Warszawie. I się nawet dostałam. Hura. Anegdotką rodzinną fakt, że na liście kandydatów na Kryminologię byłam pierwsza z 2 tysięcy osób. Shit, son. Jak to dobrze, że nie zmarnujesz sobie życia robiąc to, co cię interesuje i do czego się najwyraźniej nadajesz. Może podyplomówka na pocieszenie, jeśli zostanie ci coś w głowie po egzegzach dokumentów prawa kościelnego?
    Nabiorę sobie fakultetów z wiktymologii i będę wyglądać drugiego roku. Może go dożyję. If so - drugi kierunek, prewencyjnie. W końcu głupio byłoby zwariować z nudów na ~TAKICH PRESTIŻOWYCH STUDIACH~.

    Dawaj, robimy za rok matury z biologii i innych magii. Chyba tylko z tym biorą człowieka na poważnie.
    // Ifrija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baby, dawaj! Ja zamierzam biologię rozwalić na rozszerzeniu tak, żeby gały wszystkim wypadły. I psychologia w Wawie, specjalizacja w kryminalnej, potem ta kryminologia magisterskie i bardzo dużo szczęścia. Może uda mi się załapać na jakiś kurs profilowania za granicą, może wyjadę i nie wrócę już do tego chorego kraju. Nie jest mi pisane zostać filologiem, obecne studia wkurwiają mnie jak mało co w życiu. Ale przecież języki zawsze się przydają. No przydają, tylko czemu nie mogą mnie ich uczyć zdrowi psychicznie ludzie (a takich na mojej pseudo uczelni nie ma). Dlatego wolę już narazić się na hejty ze strony całej rodziny, ale robić swoje, bo przecież to moje życie, ja powinnam decydować jak je zorganizować :<

      Usuń
    2. Haha, studia w Warszawie sam fun, i mówię to jeszcze przed ich zaczęciem >D UW czy jakaś inna uczelnia? Mój jakże prestiżowy uniwerek może niedługo zrobi u siebie Kryminologię I stopnia, skoro II już jest. Znowuż UKSW ponoć ma już coś z oferty gender studies; to mnie nigdy nie przestanie śmieszyć. A jak tu fajnie mieszkać! Szukamy obecnie ze znajomą jakiegoś kąta. Na razie wygrywa oferta pewnej willi na Żoliborzu, takiej 21 metrów wszystkiego.
      Poprawiać matury (w moim przypadku WOS, bo 72% to najbardziej stresogenna chujnia ever, jeśli starasz się o miejsce na obleganym kierunku i nie chcę przez to więcej przechodzić) i za granicę. Najlepiej NY, everybody's American dream. Potem polski wydział policji na Green Point'cie. A jak mi w życiu nie wyjdzie... Cóż, mogę psioczyć na mój kierunek, ale ma pewne zalety. Jak choćby genialna uniwersalność, a konsekwentnie parę fajnych możliwości dla zgorzkniałych ludzi chcących zemsty na całym świecie. Zostanę komornikiem >D "Now I am become Death, the destroyer of worlds."

      Usuń
    3. Mark those words, jak mi się uda i faktycznie zawitam do Wawy, to wyciągam Cię na piwo :'D
      I no worries, jak nam nie wyjdzie w życiu, to i tak będziemy fajne. Zawsze coś do roboty się znajdzie, ewentualnie własny biznes rozkręcimy.

      Usuń
    4. A proszę. W końcu wszyscy wielcy byli alkoholikami.
      Well, mam cel zawodowy, powtarzając za jedynym słusznym JP, "bić kurwy i złodziei", a na policji zawsze przyda się dodatkowa para rąk do robienia kawy czy porządkowania papierów. Na amazonie jest teraz darmowy ebook na Kindle'a o podstawach profilingu, tak w ramach kursów doszkalajacych na zaś. Zawsze można też założyć sklep z trotylem albo skrobać ryby w Islandii :d

      Usuń
  2. 46 yr old Technical Writer Dorian Goodoune, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like Claire Dolan and Bird watching. Took a trip to Three Parallel Rivers of Yunnan Protected Areas and drives a Ferrari 750 Monza Spider. Link do bloga

    OdpowiedzUsuń