poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Medical update #2

Ostatnio trochę zaniedbuję bloga. Zbieram się do napisania czegoś mądrego i rzucam pomysł w trakcie realizacji. Albo inne randomowe sytuacje życiowe mnie odrywają od laptopa i nijak idzie cokolwiek napisać. A cóż takiego mi się przytrafiało w ostatnich tygodniach? 

- Koncert zespołu Beyond The Rules, gdzie mój kolega z liceum jest wokalistą. Było naprawdę fajnie, chociaż niektórzy ludzie chyba nie wiedzieli co się robi na koncertach. Trzeba skakać, zwłaszcza jak idą piękne solówki na gitarcach i basie, a psychodeliczne intra (jak to w progresywnym rocku) trzeba gustownie przebujać z zamkniętymi oczami, czując muzykę każdym skrawkiem skóry. Ja i moi ludzie poskakaliśmy za wszystkich, a po koncercie jeszcze się trochę pobujaliśmy z naszym rockmanem (nie ma nic lepszego niż łażenie po mieście w środku nocy, a cała ekipa w skórzanych kurtkach, so badass). Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie ukradła setlisty ze sceny. Liczę na to, że kiedyś będą sławni i zarobię miliony sprzedając tę setlistę.

-  Randomowe wypady do kina. Nie ważne, że na całonocny maraton, albo ostatni seans danego filmu. Jak nam odbije, to jesteśmy w stanie takie głupoty robić (na dokładkę po całonocnym maratonie filmowym pojechałyśmy do koleżanki na urodziny, zombie walk po prostu). I wreszcie obejrzałyśmy drugą część Kapitana Ameryki. I zakochałam się na nowo w Sebastianie Stanie (a znałam go już z 'Once upon a time', gdzie grał Szalonego Kapelusznika, więc miłość ma była bezwarunkowa i bezgraniczna). I teraz mam całą filmografię do obejrzenia. Poświęcenie moje jest takie, że zgodziłam się obejrzeć 'Gossip Girl', chociaż jeszcze miesiąc temu odgradzałabym się rękami i nogami, byleby tego nie oglądać. Ale czego się nie robi z miłości. 

- Ostatnie dwie niedziele z rzędu spędziłam w kościele. Do tej pory nie wiem jak dałam radę, moja wola przetrwania jest silna jak widać. Raz, bo byłam świadkiem na bierzmowaniu mojej młodszej siostry, a drugi, wczorajszy, bo był chrzest bratanicy. I wielki zjazd rodzinny, z którego szczęśliwie udało mi się uciec zanim atmosfera zrobiła się zbyt rodzinna. Już mi wystarczy hejtów i braku zrozumienia. I tak wykazałam się dużą tolerancją na wszystkie żarty, żarciki o wegetarianach oraz homofobiczne komentarze. Cóż mogę poradzić, że dalsza rodzina jest dosyć konserwatywna i uparta w swoich poglądach. Ale to już za mną, teraz mogę spokojnie odpocząć z dala od tego zgiełku i hałasu. Wprawdzie przede mną jest jeszcze egzamin państwowy na prawo jazdy (na który muszę się umówić) i poprawa matury, ale to już najmniejsze z problemów, które nie dają spać po nocach. 

I to był taki mój lajf apdejt, jak widać trochę się dzieje, niewiele się zmienia. Żyję jak jakiś cygan, przenoszę się z miejsca na miejsce, dzisiaj tu, jutro tam, ale dom jest tam, gdzie szczoteczka do zębów, a tę wożę zawsze ze sobą. 


Na zakończenie mój stary-nowy idol i sesja w wannie, każdy taką powinien mieć: 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz