piątek, 30 maja 2014

Medical update #3

Witam po długiej nieobecności blogowej. W życiu niby dużo się dzieje, niewiele się zmienia, albo na odwrót. Tak czy inaczej znalazłam chwilę, żeby przysiąść i napisać cokolwiek na blogu. 

- Zdałam wreszcie prawo jazdy. Za drugim podejściem, bo na pierwszym zeżarł mnie stres i zrobiłam głupotę. A mogłam zdać, bo egzaminatorka była dosyć miła i wyrozumiała. Za drugim razem trafiłam na największą mendę wśród egzaminatorów, ale dałam sobie radę. Wkurzyłam się, pokłóciłam i jeździłam taka wkurzona, okazało się, że dobrze mi poszło. Więc fak jea, udało mi się zakończyć przygodę z prawem jazdy. Zostało mi już tylko odebrać ten kawałek plastiku, który kosztował mnie tyle nerwów i pieniędzy. A potem już tylko pożyczyć od kogoś samochód i pojechać na road tripa.

- Jestem już po poprawie matury. Z matmy mi nie poszło, to wiem już teraz i raczej się nie poprawiłam, ale co tam. Z biologii rozszerzonej poszło mi dosyć dobrze, ale zobaczymy jak przyjdą wyniki. Może nie będzie tak źle jak na rozpoczęcie konsekwentnej nauki tydzień przed egzaminem. Zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę, nigdy się chyba nie nauczę. Taki tygodniowy maraton na kawie, braku snu i w okopach z książek nie robi dobrze na psychikę. Ale już mam to za sobą, więc nie narzekam. 

- Zostaje mi jeszcze dokładnie przemyśleć sprawę studiowania. Za granicę już nie pojadę, chociaż chęci były wielkie, to rzeczywistość szybko je rozwiała. Tak więc będę studiować w kochanej Polszy, ale co i gdzie, tego jeszcze nie udało mi się do końca ustalić. Prawdopodobnie psychologię, prawdopodobnie w Warszawie, ale to już zależy od wyników z matury i szczęścia. A tego nigdy nie mam zbyt wiele, więc muszę się przygotować na każdą ewentualność. Może powoli wyjdę na prostą, po tych 3 latach spędzonych na szukaniu własnej drogi i walce z demonami.

- Dwa w jednym, ostatnio wkręciłam się bardzo w oglądanie jak jeden ziomuś gra w gry podobnie jak ja, czyli jak ostatni debil :'D No a akurat teraz wyszła jedna gra, w którą chciałabym bardzo pograć, ale nie mogę (brak dobrego sprzętu i kasy). Zostaje mi więc obejrzeć sobie, jak PewDiePie pogrywa w Watch Dogs.

- Przeżywam swoistą Marvel phase od nowa. Wszystko przez kreskówkowych Avengersów, których oglądanie daje mi mega fun. Jest to zasługa polskiego dubbingu, który wygrywa wszystko (serio, Tony Stark mówiący o gimbazie, moje powiedzonka typu: "Świeżak, nie dygaj". No coś pięknego). A do tego nowi X-Meni w kinie, których wczoraj zdążyłam obejrzeć i się zachwycić totalnie (Quicksilver i bieganina po Pentagonie, latający Magneto, traumatyczny reunion Charlesa i Erika). Dopełnieniem tego wszystkiego jest nowa odsłona komiksowego Hawkeye. Jestem na bieżąco i muszę przyznać, że klimat jest świetny, neo-noir, życiowe problemy człowieka zmęczonego życiem w ogóle, kreska dosyć oszczędna, ale wyrazista. I przeżywam wiele emocji, bo akurat czekam na nowy rozdział, a ostatni zakończył się wielkim cliffhangerem. 

- Kącik muzyczny, nowa płyta The Black Keys 'Turn Blue' jest cudowna. To aktualnie mój ulubiony ich krążek, zaraz obok 'El Camino'. Gdy usłyszałam pierwsze piosenki przed premierą, to nieco się zasmuciłam, bo trochę zmienili styl. Ale w ostatecznym rozrachunku na dobre im to wyszło. Słychać tu dużo Pink Floydów, ale to wciąż TBK. 

Co tu jeszcze mogę dodać... Po całym tym maratonie matura/prawo jazdy czeka na mnie stos książek do przeczytania, milion filmów i seriali do obejrzenia, góra sprzątania i wiele więcej. Muszę sobie wyznaczyć kolejne drobne cele do realizacji, bo bez nich jestem zombie, wstaję rano i nie wiem co ze sobą zrobić, pałętam się po mieszkaniu i nic nie robię. Może wreszcie mnie tknie i wrócę do pisania/rysowania. Tyle inspiracji wokół i z każdego dnia mogę wyciągnąć, ale gorzej jest już z przelaniem ich na papier. 

Na koniec wstawiam piękny obraz tego jak wyglądało moje życie ostatnio w wykonaniu Clinta Bartona aka Hakweye (aka my spirit animal).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz