Witam wszystkich, jeszcze żyję, chociaż już ledwo ledwo. Ale first things first:
- Marzenia
czasami się spełniają. Byłam na pierwszym dniu tegorocznego Open'era i
zobaczyłam oraz posłuchałam na żywo The Black Keys! Stąd właśnie cały dzień
jazdy busami/pociągami/autobusami i życie na kredyt. Ale się udało i jestem
mega szczęśliwa. Siedzenie pod barierkami przez parę godzin też mnie nie
zniechęciło. Na otwarcie udało mi się być całkiem blisko, jedynie 2 osoby od
samych barierek, potem tłum ruszył w mosha i mnie wciągnął. A wtedy żeby
przeżyć musiałam odsunąć się nieco do tyłu, ale nadal udawało mi się coś
widzieć na scenie. Wyskakałam się i wyśpiewałam za wszystkie czasy, moje buty
nieco ucierpiały, zgubiłam przypinkę z torebki i miałam mnóstwo siniaków na
drugi dzień, ale było warto. Muszę przyznać, że byłam szczerze zaskoczona tym
ile ludzi przyszło i się bawiło (co jak co, ale Polaczki wiedzą jak się bawić
na koncertach, tyle skakania, klaskania, śpiewania nawet starszych piosenek).
Sam Dan Wasyl (jak teraz nazywam Dana Auerbacha) był pozytywnie zaskoczony i na
bisie zagrał dodatkowo jeszcze jeden song. I dawał cudowne wariacje solówek na
gitarcy. I wrócą w lutym na własny koncert, więc już od dziś zbieram kasę na
bilety. A jak było można się przekonać chociaż troszeczkę, bo na jutubie
zdarzają się dobre
nagrania. Cieszyłam się jak dziecko, gdy Dan powiedział, że publika tu była
lepsza niż ta w Glastonbury. Tak jest, to był zdecydowanie jeden z lepszych dni
w moim życiu. Warto było tyle czekać, tyle wycierpieć, żeby to wszystko
przeżyć. Chociaż muszę przyznać, że żałuję, iż nie miałam karnetu na całe 4
dni, bo na Opku było co robić, czego słuchać i co oglądać. No nic, może w
przyszłym roku się uda.
- Jeżeli
chodzi o studia, złożyłam papiery na Wrocławski i Warszawski juni, wyniki będą
9 i 11 lipca, więc się dowiem, czy gdzieś mnie chcą i czy uda mi się studiować.
Mam nadzieję, że dostanę się do Warszawy, bo to by mi lepiej pasowało, ale jak
przyjmą mnie do Wrocławia, to też nie będę narzekać. We Wrocku mam sporo
dobrych ludzi. A wszędzie lepiej niż tu, gdzie obecnie gniję.
- Od jutra znów będę człowiekiem pracującym, wybywam na roboty do mojego brata i jego biznesu gastronomicznego. Tym razem nie będę pomocą kuchenną (chyba, że coś się zmieni), będę standardowym przynieś/wynieś/pozamiataj i pilnuj zmywaka. Ale to mi akurat nie przeszkadza, zrobię wszystko, żeby tylko trochę grosza wpadło do kieszeni (bilety na koncerty i płyty same się nie kupią).
- A z pozostałych dobrych rzeczy, to 15 lipca jadę z Magdą do Wawy na koncert Ellie Goulding, bo udało nam się wygrać darmowe bilety. Takie nasze mongolskie szczęście, nie znam jeszcze wszystkich piosenek tak dobrze, jak bym chciała, ale to się nadrobi. Mam nadzieję, że Polaczki pokażą klasę i będą się bawić jak powinni.
- Co do serialowego świata, Magda wciągnęła mnie w 'Plotkarę'. Nie moje klimaty trochę, ale daję radę, nawet sama wychodzę z inicjatywą oglądania. Czasem przydają się takie odmóżdżające seriale pełne dram bogaczy z Upper East Side. Można się pośmiać z tych problemów pierwszego świata. Inny serial, który ukradł moje serce całkowicie, to 'Constantine'. Komiksu nie znam całego, filmową ekranizację się widziało, ale serial jest całkiem fajny. No i main hero ma cudowny brytyjski akcent, za każdym razem, gdy mówi "My love" (co brzmi jak 'maj loff'), nie mogę przestać się uśmiechać. So beautiful. Czekam na kolejne odcinki, bo pilot zaostrzył mój apetyt.
I to by było na tyle newsów z mojego życia, jeżeli ktoś jeszcze jest nim zainteresowany. Na koniec mój kochany Dan Wasyl (na żywo prezentuje się najlepiej, już nie mogę się doczekać kolejnego koncertu w lutym, tym razem barierki będą moje, choćbym miała stać od 5 rano i bić się o miejsce).
Fajnie,że udało Ci się być na tym koncercie :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że fajnie :D Będę go przeżywać jeszcze przez jakiś czas C:
UsuńTak, na koncertach Polaczki potrafią się bawić. Jak byłam w Krakowie na koncercie Sabatonu, to Joakim powiedział, że jesteśmy w dziesiątce jego najlepszych rockowych publiczności ;) Ludzie rzeczywiście świetnie się bawili.
OdpowiedzUsuńWiem co to znaczy być na koncercie ulubionego zespołu. Zazdroszczę Ci, że choć przez chwilę byłaś tak blisko sceny. Mnie na Rammsteinie się nie udało ;(
Też zrobię wszystko, żeby zarobić trochę grosza. Jeszcze nie mam pracy, ale wciąż mam nadzieję, że się uda.
Pozdrawiam :)
Bez kitu, Polaczków lubię jedynie na koncertach, bo się umieją bawić :'D We wszystkich innych sytuacjach hejtuję ich bez pardonu.
UsuńO miałam być na Rammsteinie, ale wyszło, że tylko na drugi dzień Impactu się załapałam :<
Z pracą to teraz jest ciężko w tym kraju, ale życzę Ci, żebyś jakąś znalazła i zarobiła miliony monet C:
I jak wyniki na studia? Gdzie się dostałaś? Też dorabiałam u rodziny i znajomych, zawsze warto mieć trochę grosza przy sobie :)
OdpowiedzUsuńGreat blog all the best
OdpowiedzUsuń