niedziela, 19 sierpnia 2012

"I'm holding cereal, I can't"


Zastanawialiście się kiedyś co się stanie, gdy wrzucić do blendera głupotę 'Kac Vegas', psychodelę 'Las Vegas Parano', doprawić brytyjskim humorem i posypać promieniami słońca Majorki? Powstanie wtedy 'Mad Dogs', czyli znów zmarnowałam wakacyjne popołudnia na oglądanie brytyjskiego serialu.
Szczerze, zabrałam się za tę produkcję z jednego prostego powodu. John Simm i Philip Glenister znowu razem na planie. Po 'Life on Mars' uznałam, że czemu nie, lubię ich serialową chemię. Dobrze im się razem gra, więc kolejny krótki serial nie zaszkodzi. I się nie zawiodłam, chociaż na początku byłam dosyć sceptycznie nastawiona (jak do wszystkiego w sumie zawsze jestem). Ale 'Mad Dogs' okazało się być bardzo sympatyczną produkcją, idealny serial do spędzenia gorącego letniego popołudnia ze szklanką soku pomarańczowego. Tylko uważajcie, bo można się tym sokiem zakrztusić ze śmiechu. Dawno takiej maniany nie oglądałam. Ale po kolei. 
Fabuła na początku jest dosyć prosta. Czwórka kumpli ze szkolnych lat wybywa na Majorkę odwiedzić wspólnego znajomego, który jest dosyć dzianym facetem i lubi wyrzucać każdemu co spieprzył w swoim życiu. Bohaterowie spędzają miło wakacyjny czas, smażą się na słońcu, włóczą po klubach, piją nadmierne ilości alkoholu i zasadniczo nie zwracają zbytnio uwagi na dziwne zachowanie gospodarza willi. Aż tu pewnego wieczora przy wspólnym kolacyjnym piwie atmosfera robi się nieco zbyt napięta, trochę za dużo słów zostało powiedzianych. Zanim jednak doszło do rękoczynów, naszych bohaterów odwiedza Tiny Blair (czyli karzeł w potwornej masce Tonego Blaira) i robi się dosyć krwawo i groteskowo. A potem to już konkretna maniana i bajzel. Czterech wesołków zostaje rzuconych w sam środek wielkiej afery związanej z handlem narkotykami, morderstwami, serbską mafią, skorumpowaną policją i wakacyjnym kacem. Nie tylko moralnym. 
Serial ma dwa sezony po 4 odcinki, które trwają około godziny. Ale i tak zbyt szybko mija, ja nie nudziłam się nawet minutę. Uśmiałam się jak głupia na paru akcjach typu: jak szybko schować trupa do zamrażarki? Uciąć mu stopy! Obsada jest genialna i dobrze zgrana, fabuła rozkręca się powoli przez pierwszy odcinek, ale po kulminacyjnym momencie wszystko zmienia się w chaos i piekło, i maniana maniana. Jak macie chwilę, wolne popołudnie, jest zbyt gorąco by wyjść na miasto i ogólnie jedyne co chcecie, to kawał dobrej rozrywki - polecam. Na tym serialu nie da się nudzić. 

Na koniec trailer C: Bo tego się nie da opowiedzieć, to trzeba zobaczyć:

 
(A z innych spraw, to już moje zboczenie zawodowe - uwielbiam wyłapywać momenty, gdy John Simm ujawnia swój północny akcent. Przeurocza sprawa.)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz