wtorek, 11 września 2012

Bi the way.


Wreszcie skończyłam tygodniowy maraton związany z malowaniem pokoju i mam chwilę, żeby napisać coś nowego na blogu. Dla ciekawskich, mój pokój jest aktualnie w kolorze TARDIS blue. Pięknie jest. I tak sobie myślałam o czym by tu napisać. Myślałam o jakimś serialu, który obejrzałam, ale ostatecznie wybrałam temat bardziej osobisty. Biseksualizm. Czary i magia. Pobawię się w pogromców mitów, bo na temat biseksualizmu krąży sporo opowieści dziwnych treści, nie zawsze prawdziwych, a w większości są to kompletne bzdury. 

Zaczynamy. A więc jestem biseksualna, tak. Nie, nie wybierałam orientacji, to nie jest kwestia wyboru, mody, chęci zwrócenia na siebie uwagi czy narobienia szumu. Taka się już urodziłam. Kiedy to zauważyłam? No cóż, od czasu burzliwego okresu dojrzewania moją uwagę przykuwali i faceci, i dziewczyny. I nie uważałam tego za coś dziwnego czy złego. Dla mnie była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Ale to jest tak, że ja nie widzę płci, ja widzę człowieka. Podoba mi się osoba, nie jej genitalia. Jak ktoś jest niesamowity i potrafi mnie sobą zainteresować, to nie ma dla mnie znaczenia jakiej jest płci. I to jest chyba dla mnie kwintesencja biseksualizmu. I tyle o mnie. Czas na pogromców mitów. 

1. Biseksualiści to chciwe mendy, bo w końcu mogą mieć i faceta, i dziewczynę.
Oczywiście, jesteśmy chciwymi mendami i chcemy przelecieć wszystko co się rusza. Bollocks! Nigdy nie zrozumiem tego myślenia, że jak ktoś jest bi, to znaczy, że prześpi się z każdym zawsze i wszędzie. Głupota. Orientacja nie ma wpływu na to czy ktoś lubi szaleć ze wszystkimi czy też nie. 

2. Biseksualista prędzej czy później cię zdradzi. 
I kolejny dziwny wymysł związany z punktem numer jeden. Powtarzam znów, orientacja nie ma nic do tego. Homo, hetero czy bi. Każdy może zdradzić. Bycie bi nie sprawia, że od razu ma się chęć kogoś zdradzić. 

3. Biseksualne kobiety istnieją tylko po to, by spełnić erotyczne marzenia facetów o trójkącie.  
Chyba mój ulubiony mit. Czasami mam wrażenie, że trójkąt w łóżku to marzenie każdego przeciętnego faceta. Pewnie tak jest. Ale można mieć dosyć takich propozycji. To że jestem kobietą i jestem biseksualna nie oznacza, że też pragnę brać udział w pysznych trójkącikach. O i od razu przypomnę wam, drodzy panowie, że trójkąt z dwiema lesbijkami też nie wypali. Bo wiecie, one wolą siebie nawzajem, nie potrzebują do tego jeszcze faceta. Nigdy nie próbuj nawracać lesbijki penisem. Lesbijka nie ma chęci pójścia z tobą do łóżka, tak samo jak ty, heteroseksualny facecie, raczej nie miałbyś chęci przespać się ze swoim kolegą. 

4. Nie ma biseksualnych facetów.   
Owszem są. Tylko dobrze się ukrywają, bo w naszym kochanym społeczeństwie nie mogliby liczyć na święty spokój i poszanowanie swojej orientacji. Wolą być z kobietami (nawet jeżeli skrycie woleliby facetów) i nie narażać się na ostracyzm społeczny. Z tego samego powodu sporo biseksualnych kobiet wybiera związki z facetami. Widzicie jak to społeczeństwo niszczy. 

I skończyły mi się pomysły, co tu jeszcze za głupie głupoty ludzie mówią o biseksualnych. Czas na powrót do moich życiowych doświadczeń. Co mnie trochę boli i smuci, to że biseksualiści zawsze są zbyt homo na kręgi hetero, a jednocześnie zbyt hetero na kręgi LGBT. Wkurza mnie też, że lesbijki boją się umawiać z biseksualistkami, bo obawiają się, że te drugie zostawią je dla faceta. Z kolei faceci będą widzieć w biseksualistkach jedynie spełnienie swoich erotycznych marzeń o pysznym trójkąciku. Nie jest łatwo i można się w tym wszystkim pogubić. 
Przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz. Bycie bi nie oznacza, że się lubi każdą płeć po równo, 50/50. Skala Kinseya pokazuje, że bywa różnie, kolorowo i podłużnie. W ogóle według tej skali większość ludzi jest w mniejszym lub większym stopniu biseksualna, ludzi czysto homo lub hetero jest niewiele. Tak czy inaczej, ja zaliczam się do tych bi, które bardziej wolą kobiety niż facetów. Przekonało się o tym kilkoro chłopców, których musiałam wyrzucić z łóżka, gdyż albowiem w ogóle mnie nie kręcili. No i mam tego pecha, że zwykle podobają mi się dziewczyny hetero i geje. Także jeżeli ktoś sądzi, że biseksualizm jest cudowny, niech to jeszcze raz przemyśli, bo każde błogosławieństwo może szybko stać się przekleństwem. Ale ogólnie nie jest źle. Mój coming out mam już dawno za sobą, ludzie różnie to przyjmowali. W większości dobrze, chociaż niektórzy nadal robią sobie niezbyt wesołe dla mnie żarty i żarciki o pysznych trójkącikach. Nic mnie tak nie wkurza. Czasem męczące też bywa bycie jedynym tęczowym osobnikiem w całej wsi. Gdy nie mogę z kimś swobodnie porozmawiać, bo będzie mnie widział jedynie przez pryzmat orientacji. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej. I któregoś pięknego dnia, będę mogła spokojnie przejść się po mieście trzymając ręce z dziewczyną moich marzeń. Bez obaw, że będziemy budzić powszechną niechęć, bez wytykania palcami, bez wyzwisk. Mam taką cichą nadzieję, że kiedyś ludzie przestaną widzieć tylko orientację, że zaczną widzieć człowieka. Nie ważne jakiej płci, orientacji, koloru skóry, wieku, wyglądu. Po prostu osobę, która zasługuje na szacunek. I tym optymistycznym akcentem kończę tego posta. Jakieś pytania? Sugestie, co do mitów? Cokolwiek? Piszcie, jeśli chcecie. 

I moje ulubione bi-wyznanie:


  
 

2 komentarze:

  1. Mój facet kiedyś wspominał mi o trójkącie, co zabawne kiedy rozwinęliśmy szczegóły on myślał o facecie (ale jest het), a ja o kobiecie :D Może wyjątek potwierdza regułę. To prawda, że bi są trochę wykluczeni ze społeczności stricte homo i hetero, jednak jak sama wspomniałaś, każdy waha się trochę bardziej w jedną stronę. Przede wszystkim zależy to od tego jakiej płci jest osoba, którą obierzesz za partnera ;) Sama nigdy nie myślałam o poważnym związku z kobietą, autokrytycznie powiem, że baby nie są dobrymi partnerami, imo nigdy nie poświęcą tak wiele, jak mężczyzna. Trochę to źle brzmi, ale tak myślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym poświęceniem to różnie bywa. Ja ze swoich doświadczeń wiem, że jestem w stanie bardzo wiele poświęcić dla drugiej osoby (no ale niestety, ja męczennik, a ktoś tego nie docenia i zwyczajnie ma to gdzieś). I kolejna sprawa, o której zapomniałam napisać, bardziej podobają mi się dziewczyny, ale ni cholery nie mogę czasem znieść ich charakterów. Wkurwiają mnie jak nie wiem. Faceci wkurwiają mniej, lepiej mi się z nimi gada i spędza czas, ale z kolei nie widzę siebie w związku z facetem. Fuck mine lyfe :<

      Usuń